(Lębork, kościół pod wezwaniem świętego Maksymiliana Kolbe 12 XII 2015, g. 18.30; później Rybki)
Gaudete in Domino semper: iterum dico, gaudete. Modestia vestra nota sit omnibus hominibus: Dominus enim prope est. Nihil solliciti sitis: sed in omni oratione petitiones vestrae innotescant apud Deum. Benedixisti Domine, terram tuam: avertisti captivitatem Jacob.
(Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko! O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. Łaskawym się okazałeś, Panie, dla Twej ziemi; odmieniłeś los Jakuba.)
– Proszę pana, a panu nie jest zimno bez rajstop? – pyta Chrisa Marysia.
Co dziewczynka będzie pamiętać z tego dnia po latach? Trzech księży koncelebrujących ofiarę Mszy św.? Wyznanie wiary uroczyście wypowiedziane przez Chrisa? Czy jego gołe nogi i spódniczkę w szkocką kratę tak rzucające się w oczy w grudniowy wieczór w kościele? A może to, że wszyscy mówili, że był to bardzo ważny dzień?
A dzień był bardzo ważny. Ważny przynajmniej z trzech powodów, a te trzy powody splatały się w sposób przedziwnie „przypadkowy”.
Po pierwsze konwersja Chrisa. Konwersja od łacińskiego słowa convertere, czyli zmienić, oznacza przejście z jednego wyznania chrześcijańskiego do innego. Chris w sposób uroczysty wstąpił do Kościoła Katolickiego.
Po drugie kalendarzowo 12 grudnia 2016 to wspomnienie dowolne Najświętszej Maryi Panny z Guadelupe, która w tym dniu 480 lat wcześniej, w 1535 roku objawiła się Indianinowi, Juanowi Diego. Powiedziała mu wówczas:
„Nie bój się (….) Czyż nie jestem tu, Ja, któram twoją Matką? Czyż nie jesteś w moim cieniu i w mojej opiece? Czyż nie jestem źródłem twej radości? Czyż nie jesteś w zagłębieniu mego płaszcza, w skrzyżowaniu mych rąk? Czyż potrzebujesz czegoś więcej? Niechaj nic innego cię nie martwi ani nie niepokoi.”
Czy te słowa nie brzmią wybitnie aktualnie na początku drogi, na która wstąpił Chris? Czy to nie piękne i wspaniałe mieć taką Opiekunkę i takie obietnice? Te obietnice zresztą powtarza „przypadkowa” liturgia dnia konwersji.
No właśnie! Trzeci powód nadzwyczajności i ważności tego dnia jest taki, że godzina 18.30 12 grudnia 2016 roku to liturgicznie niedziela gaudete, trzecia niedziela adwentu, niedziela radości z powodu bliskości Zbawiciela. Głoszą ją w sposób szczególny słowa pierwszego czytania pochodzące z Księgi Izajasza (Iz 35, 1-6a. 10): “Niech się rozweseli pustynia i spieczona ziemia, niech się raduje step i niech rozkwitnie! (…) Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i język niemych wesoło krzyknie. (…) Przybędą na Syjon z radosnym śpiewem, ze szczęściem wiecznym na twarzach. Osiągną radość i szczęście, ustąpi smutek i wzdychanie.”
W tą wielką radość z powodu bliskiego przyjścia Zbawiciela, i w związku z Bożym Narodzeniem, i Paruzją na którą czekamy, wpisała się nasza konkretna ludzka radość. Radość Chrisa z powodu wyznania wiary w Rzymskim Kościele Katolickim i radość z powodu jego Pierwszej Komunii Świętej. Radość Ireny, że mąż, którego poślubiła przed laty, dzięki świadectwu jej życia odkrył piękno katolickiej wiary i postanowił ją przyjąć w pełni świadomie. Radość Piotrka, Aleksa, Nikoli i Kuby, „bo tata też będzie chodził do komunii”. I radość znajomych, przyjaciół, sąsiadów, radość Domowego Kościoła. Pięknie pisał o radości także mój papież dzieciństwa, Paweł VI, w 1975 r. w adhortacji apostolskiej „Gaudete in Domino” (O radości chrześcijańskiej): „Należy rozwijać w sobie umiejętność radowania, cieszenia się, korzystania z wielorakich radości ludzkich, jakich Bóg Stwórca użycza nam na tę doczesną pielgrzymkę”.
A tego dnia „radość ludzka” użyczona przez Stwórcę była wieloraka i szczególnie intensywnie odczuwana.
Przede wszystkim ta radość była widoczna na płaszczyźnie piękna liturgii i wspólnego przeżycia Mszy św.
W piękno i bogactwo liturgii niedzieli gaudete wpisała się obecność trzech, celebrujących ją kapłanów: księdza proboszcza parafii pod wezwaniem św. Maksymiliana Marii Kolbego, Henryka Krefty; księdza Krzysztofa Wilkowskiego, przygotowującego Chrisa do konwersji i jednocześnie moderatora kręgu Domowego Kościoła, w którym Chris wraz z Ireną formowali się od 2011 roku oraz księdza Rafała Kulwikowskiego, obecnego moderatora kręgu. O pięknie czytań liturgicznych wspomniałam. Koniecznie należy dodać piękno i moc wyznania wiary, jakie składał Chris na środku kościoła stojąc z zapaloną świecą. My obecni tez trzymaliśmy w rękach zapalone świece i w ten widzialny sposób i ustami, i sercem wyznawaliśmy te samą wiarę. I była to chyba prawdziwie chrześcijańska radość, radość z powiększenia się grona wyznawców, w którym nie liczą się statystyki, liczy się każdy jako osoba niepowtarzalna i wartościowa.
W pięknie Mszy św. mieli też swój udział przyjaciele rodziny, którzy dzieląc jej radość czytali czytania, śpiewali psalmy, grali Panu na organach i trąbach, i modlili się, modlili …., ofiarując komunię świętą za Chrisa, za jego życie wiarą, za jego rodzinę.
Ale także nasza ludzka radość była także odczuwana na płaszczyźnie spotkania, na które zostaliśmy wszyscy zaproszeni po Mszy św. Na szczególną urodę tego dnia składał się pięknie przystrojony dom Chrisów (lampiony wskazywały nam drogę już przed progiem a świece migotały ciepłym blaskiem w każdym zakątku salonu), odświętność strojów gospodarzy i zgromadzonych (och, ta spódniczka Chrisa, och te sutanny księży) i uczta, przesmaczne potrawy, których wymienić nie sposób. W tych odświętnych okolicznościach Chris wygłosił mowę. Cieszył się z wprowadzonej w życie decyzji. Dziękował tym, którzy do niej się przyczynili. Dziękował przede wszystkim Irenie i swojej rodzinie, dzieciom. Dziękował mamie Ireny, księdzu Krzysztofowi, dziękował także nam, Domowemu Kościołowi.
Marta i Marysia przygotowały koncert muzyczny dla Chrisa, później zgromadzeni goście uwierzyli w swoje talenty muzyczne śpiewali jedną piosenkę za drugą. A Grażyna z Markiem nawet tańczyli do słów: „Jesteśmy piękni Twoim pięknem Panie”. Te słowa zapadły mi w pamięć i słyszałam je dnia następnego, i kolejnego, i jeszcze jednego. Ksiądz Rafał, który spotkał się ze swoim kręgiem Domowego Kościoła do tego czasu dwa razy, a większość zgromadzonych u Chrisów widział po raz pierwszy w życiu, powiedział: „Dobrze mi tam było. Czułem się jak w rodzinie”. I nam także było dobrze. I my czuliśmy się jak w rodzinie. I nieprzypadkowo jak refren brzmiały słowa: „Jesteśmy piękni Twoim pięknem Panie”. Dziękujemy Chrisowi za to, że mogliśmy być świadkami jego konwersji, dziękujemy Irenie za konsekwencję, Piotrowi za pokazową obsługę gości, Aleksowi za zabawianie dzieci, Nikoli przede wszystkim za uśmiech, a Kubie za chodzenie pod stołami. I miło było, że nas zaprosili, bo było bardzo smacznie ;). I pamiętać będziemy nie tylko paszteciki i sałatki oraz gołe nogi Chrisa, ale piękno tego niezwykłego dnia.