„Życie jest balem, na który zaproszenie dostali wszyscy. Jednak nie wszystkim spodoba się muzyka i nie wszyscy wyjdą z niego zadowoleni.”
XIX Karnawałowy Bal Bezalkoholowy za nami. Odbył się 16 I 2016 roku w restauracji Betlejem. Zaproszenie na bal dostali wszyscy mieszkańcy Lęborka i okolic, był bowiem reklamowany w ogłoszeniach parafialnych, na Facebooku, poprzez kontakty towarzyskie. Z zaproszenia skorzystało 150 osób. Jednak nie wszystkim „spodobała się muzyka i nie wszyscy wyszli z niego zadowoleni”. To chyba naturalne. „Jeszcze się taki nie urodził” … etc., wszyscy znamy, prawda?
Co jest jednak istotne i ważne w przypadku Karnawałowego Balu Bezalkoholowego? Czy zadowolenie wszystkich uczestników? Oczywiście. Trzeba bal organizować tak, aby ludzie zadowoleni byli, ale nie to jest ideą balu. To dobrze, że nie zadowolenie jest ideą balu, bo nie jest możliwe pogodzenie diametralnie różnych nieraz oczekiwań uczestników:
„Jedzenie w Betlejem było beznadziejne.” „Byliśmy w Betlejem na sylwestra i na weselu. Oni zawsze dobrze dają jeść.”
„Za mało było dynamicznych kawałków” „Dobrze, że było dużo tańców spokojnych, bo nam się już skakać nie chce”
„Źle, że były dwie sale, bo ja lubię oglądać tańczące pary”. „Dobrze, że osobno była sala jadalna. Można było spokojnie porozmawiać”
I dalej w tym stylu. I jeszcze, i więcej…. Gdyby ideą balu było zadowolenie uczestników, można by organizując go popaść w schizofrenię.
A idea balu pozostaje niezmienna od lat. Przypomnijmy w tym miejscu fragmenty „Abstynenckiego Credo Krucjaty Wyzwolenia Człowieka”. Ojciec Blachnicki pisał: „członkowie KWC ukazują świadectwem swojego życia chrześcijańskie wartości”, „są wolni od przymusu picia alkoholu” i „organizują spotkania towarzyskie i wszelkie uroczystości bez alkoholu”. Dla ojca Blachnickiego wielką wartością była młodzież. Postulował, aby „stykała się z przykładem abstynencji wychowawców i innych przedstawicieli starszego pokolenia, zwłaszcza tych, którzy dla niej są wzorem i autorytetem.”
Na naszym balu młodzież zetknęła się z przykładem ludzi potrafiących bawić się bez alkoholu. Ważne jest także, że tych ludzi było 150, a nie 15.
A przecież początkowo lęborskie bale były zdecydowanie mniej liczne i organizowane przede wszystkim dla Domowego Kościoła (i jego przyjaciół, tudzież sympatyków 🙂 przy wielkim wysiłku i udziale członków wspólnoty. Pamiętacie te kurczaki pieczone u Królów i przewożone maluchem? Kuchy kręcone w domu? Bigos gotowany w wielkim garze? Wszyscy byli zadowoleni, bo napracowali się dla wspólnego dobra. Dziś czasy się zmieniły. Oferta restauracji i sal tanecznych duża, standard i zarobki nieco wyższe, niż te z czasów schyłku PRLu. Oczekiwania uczestników też się zmieniły i wzrosły. Kto dziś narobiłby się po pachy, aby inni byli zadowoleni, a przecież kurczak przypalić się może?
Kim byli uczestniczy tegorocznego balu? Najmłodsi mieli lat 18 (wyjątkiem były Iga i Małgosia lat 15), najstarsi? Kto ich tam wie? 75 lat? 80? Ludzie teraz tak dobrze wyglądają, i młodo. Wiadomo jednak, że na 149 osób przybyłych na bal, 50 należało do różnych wspólnot. Wśród nich najliczniejszy był oczywiście Domowy Kościół (i lęborski, i pozalęborski). Ale były także reprezentowane: Oaza, Spotkania Małżeńskie, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży. Myślę, że dobrze, że było wielu uczestników balu spoza wspólnot. To znaczy, że nie przebywamy we własnym, zamkniętym kręgu. Bo nie stawia się przecież światła pod korcem. A idee KWC to światło zasługujące na to, by zobaczyło je jak najwięcej osób.
Chwała Panu za tegoroczny bal. Cieszymy się z obecności uczestników, którzy dali świadectwo wartości idei KWC, z dużej grupy młodych ludzi, z dużej grupy starszych sympatyków balu, którzy rokrocznie na niego przychodzą, z obecności ks. Rafała Kulwikowskiego, który prowadził Apel Jasnogórski.
I chyba z tegorocznych dokonań Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, jej patron, Franciszek Blachnicki, jest zadowolony. Wszystko dobro to jego zasługa (prosiliśmy go o opiekę w modlitwie konsekwentnie i wytrwale). A ułomności, niedociągnięcia i uchybienia organizacyjne, to nasza ludzka słabość. Z tego co wiem, niemożliwa do wyeliminowania tu na ziemi. Ale dzięki wspólnocie Domowego Kościoła za słowa wsparcia i wszelkie konstruktywne uwagi, bo bal, mimo iż ma orędownika w niebie, to jest dziełem też ludzi, członków Domowego Kościoła.
„Życie jest balem, na który zaproszenie dostali wszyscy. Jednak nie wszystkim spodoba się muzyka i nie wszyscy wyjdą z niego zadowoleni.”