W ODWIEDZINACH U ŚWIĘTEGO JÓZEFA WRAZ Z BŁOGOSŁAWIONĄ RODZINĄ ULMÓW

„Niech to będzie dobry czas dla nas wszystkich”- takimi słowami przywitali nas Patrycja i Grzegorz Klonowscy, para diecezjalna, kaliska podczas rozpoczęcia XXVII Ogólnopolskiej Pielgrzymki Rodzin Domowego Kościoła do Sanktuarium Świętego Józefa w Kaliszu, która odbyła się w sobotę 25 maja tego roku. Był to dobry czas u Św. Józefa dla nas wszystkich, który spędziliśmy wraz z Błogosławioną Rodziną Ulmów – Świadkami Miłości. W Pielgrzymce uczestniczyło około 2000 osób z 36 diecezji i tą siłę i radość ze wspólnego pielgrzymowania było widać od samego początku naszego pobytu w tym niezwykłym miejscu. Wszystko było już przygotowane. Recepcja, niezawodna diakonia słowa, stoiska z drożdżówkami i kiełbaskami, kawa, herbata i  wielki telebim. W porze obiadu można było skosztować pysznego żurku.

W Kaliszu przywitało nas piękne słońce i wiele znanych nam osób, uśmiechniętych i zadowolonych. To uściski i kilka słów ze znajomymi sprawiło, że czuliśmy miłość braterską i siostrzaną, jak w najlepszej rodzinie. Oczywiście wśród nas obecni byli Małgorzata i Tomasz Kasprowiczowie – para krajowa Domowego Kościoła, ks. dr Damian Kwiatkowski – moderator krajowy Domowego Kościoła oraz ks. dr hab. Piotr Kulbacki, który przybył do Kalisza w imieniu moderatora generalnego Ruchu Światło-Życie ks. Marka Sędka.

„Niech Twa żywa woda płynie przez duszę mą, niechaj Duch Twój Święty sam kieruje mną ”- modlitwa śpiewem wprowadziła nas w konferencję pt. Błogosławiona Rodzina Ulmów – Świadkowie miłości, którą poprowadził ks. dr Witold Burda, postulator w procesie beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym Rodziny Ulmów.

Ks. Witold w konferencji przedstawił cztery etapy drogi do świętości, która jest bliska każdemu z nas, opierając swoją wypowiedź na osobistym świadectwie więzi i przyjaźni z Józefem i Wiktorią wraz z ich siedmiorgiem dzieci. Błogosławiona Rodzina Ulmów, to Świadkowie Nadziei.

 Józef był 12 lat starszy od swojej żony Wiktorii. Po ślubie, który odbył się 1935r roku,  przed wybuchem II wojny światowej urodziło się troje dzieci: Stasia, Basia i Władziu, po wybuchu wojny na świat przyszło kolejnych troje dzieci: Franio, Antoś i Marysia, a w czasie męczeńskiej śmierci rodziło się najmłodsze dzieciątko, którego imię tu na ziemi nie jest znane. Ich droga do świętości często nazywana jest ziemską drogą Samarytan z Markowej, którzy swoje święte, rodzinne życie oparli na fundamencie wyniesionym z ich własnych domów.

Rodzina Józefa była zwyczajna. Jego rodzice od samego początku wpajali mu, że nie jest pępkiem świata, że w świecie są nie tylko prawa, ale przede wszystkim obowiązki. Pan Bóg każdego z nas powołuje do pięknego, uczciwego, odpowiedzialnego życia. Józef uczył się Boga od szlachetnych, prostych, wierzących rodziców. Siłą tej rodziny był Bóg, którego doświadczali w codzienności. Wartości, które bł. Józef wyniósł ze swojego rodzinnego domu, to: wiara, szacunek i troska do drugiego człowieka, sumienność, pracowitość, uczciwość, obowiązkowość, umiejętność przewidywania, czujność. Wartości niezwykle potrzebne dziś nam  małżonkom, rodzicom i naszym dzieciom.

Wiktoria pochodziła z bardzo licznej i religijnej  rodziny. Jako sześcioletnia dziewczynka doświadczyła tragedii, śmierci mamy. Nie wszystko w jej życiu było kolorowe i piękne, ale odkrywała, że cierpienie może uszlachetniać. Mądrego postepowania uczyła się od taty, który zawsze miał czas dla swoich bliskich. Była to rodzina o wrażliwym sercu, od nich nikt nie wychodził głodny. Byli otwarci na potrzeby drugiego człowieka. Sami mieli niewiele, a jeszcze potrafili się tym dzielić. W takim domu Wiktoria wychowana została na piękną, wytrwałą, sumienną, wrażliwą, ciepłą, mądrą i głęboko wierzącą  kobietę, żonę i matkę.

Ks. Witold nawiązał do współczesnego obrazu kobiet i prosił, by kobiety nie profanowały swojej godności, swojego piękna. Tak bardzo potrzeba nam mądrych, szlachetnych kobiet, żon i matek. Dodał jeszcze życzenia, aby przemieniały ludzi swoją wrażliwością.

Drugi etap drogi do świętości błogosławionej rodziny Ulmów to ich codzienność, którą przeżywali na dwa sposoby. Pierwszy z nich, to życie duchowe, czyli osobista i małżeńska relacja z Panem Bogiem. Zaliczyć do tego trzeba: modlitwę osobistą, małżeńską i rodziną, udział w sakramentach kościoła, sięganie po pismo święte, angażowanie się w życie wspólnoty kościoła m.in. przez uczestnictwo w różnych  wtedy istniejących przy parafii w Markowej stowarzyszeniach. Mamy tu do czynienia z  osobistą relacją z Panem Bogiem, ale przeżywaną we wspólnocie.  We wspólnocie, jak zauważył ks. Witold możemy się wspierać, ubogacać i nawzajem sobie pomagać.

Drugi sposób przeżywania codzienności, to życie twórcze z pasją. Mimo, że nie byli wykształconymi ludźmi, to sami starali się zdobywać pomocną wiedzę poprzez nabywanie książek o różnej tematyce i studiowanie ich. Józef był bardzo pracowitym człowiekiem. Uprawiał ogród, założył pierwsze sady i szkółkę drzew owocowych. Hodował pszczoły oraz jedwabniki. Jako pierwszy w Markowej zbudował małą elektrownię wiatrową i oświetlał dom prądem.  Szczególną pasją Józefa była fotografia, której nauczył się z książek. Pierwszy aparat fotograficzny skonstruował sam, a do dzisiaj zachowało się około 800 zdjęć jego autorstwa, na których uwieczniał przede wszystkim swoją rodzinę. Te przykłady pokazują, jak owocnie rozwijał i wykorzystywał talenty, którymi go Pan Bóg obdarzył, dzieląc się zdobytym doświadczeniem i wiedzą, także z innymi.

Trzeci etap drogi do świętości zaczyna się w dniu ślubu Józefa i Wiktorii 7 lipca 1935 roku. Od tego dnia Ulmowie wykorzystując swój fundament wyniesiony z domu, budowali jedność małżeńską i rodzinne gniazdo. Ks. Witold opisując ich miłość małżeńską przytoczył słowa Matki Teresy z Kalkuty: „siłą mężczyzny jest jego charakter, a siłą kobiety mężczyzna z charakterem”.  Józef był mężczyzną, któremu Wiktoria mogła ufać i czuła się przy nim bezpieczna. Byli zgodnym małżeństwem tworząc w domu atmosferę chrześcijańskiej, ciepłej i życzliwej rodziny. Nigdy nie narzekali. Ks. Witold wymienia trzy elementy budowania więzi małżeńskiej w rodzinie Ulmów.

Pierwsza wieź, to współodczuwanie, gdzie uczymy się mówić o swoich uczuciach, emocjach. Opiera się ona na kontakcie osobistym, na rozmaitych działaniach małżonków, których celem jest zaspokajanie potrzeb współmałżonka. W rozwijaniu tej więzi pomagały im długie, wieczorne rozmowy w kuchni, kiedy dzieci już spały.

Druga więź, to współrozumienie, czyli kontakt małżonków, dzięki któremu wymieniają spostrzeżenia i doświadczenia, a w konsekwencji dostrzegają i rozwiązują problemy. Tworzenie tej więzi wpłynęło na formowanie prawidłowej relacji między błogosławionymi małżonkami. I my możemy na wzór błogosławionych Wiktorii i Józefa  rozwijać w naszym małżeństwie współodczuwanie i współrozumienie praktykując szczególny filar naszej duchowości – comiesięczny dialog małżeński, który buduje naszą komunikację małżeńską.

Z tych dwóch więzi, wypływa trzecia więź, z której wynikała konkretna postawa współdziałania błogosławionych małżonków i rodziców, pełna troski o istnienie i trwałość domu. Dzieląc się obowiązkami nawzajem się uzupełniali w podejmowanych działaniach. I jak podkreślił ks. Witold, mimo że nie skończyli teologii, ani psychologii mieli mądrość płynącą z wiary. Żyli miłością małżeńską, którą ksiądz zdefiniował tak: „żyję tak, żeby drugiemu było ze mną dobrze”.

A jakimi byli rodzicami?

Po pierwsze, mieli czas dla dzieci i dawali im dobre przykłady.  Ks. Witold zacytował słowa Karla Hesselbachera; „mieć czas dla dziecka, to początek wszelkiego wychowania”. Ulmowie bardzo kochali swoje dzieci. Przez wspólną pracę, modlitwę, zabawę okazywali im tę miłość.

Przedstawiane zdjęcia i sposób opowiadania o rodzinie Ulmów przez Ks. Witolda sprawił, że poczuliśmy się jak u nich w domu, pomimo że z Kalisza do Markowej jest około 500 km.

Ostatni etap drogi do świętości, to inwazja i terror. Rozpoczyna się dramat II wojny światowej. Ks. Witold podkreślił, że tłem każdej wojny jest ideologia, która zaślepia człowiekowi rozum i zabija w nim sumienie. Wtedy człowiek jest zdolny do czynienia najgorszego zła, bestialstwa. Tak właśnie było w przypadku niemieckiej ideologii narodowo – socjalistycznej, której propagowanie wpłynęło na przekonanie Niemców, że istnieją nadludzie, czyli lepsi ludzie i podludzie. Do podludzi Niemcy zaliczali Żydów, Cyganów i nas Polaków, szczególnie kierując swoją nienawiść w stronę ludzi pochodzenia Żydowskiego. Niemcy tylko w Polsce wprowadzili karę śmierci za ukrywanie Żydów, a nawet wykonywano ją, jeśli nie poinformowano o miejscu ich pobytu. Wielu Polaków jednak nie dało się zastraszyć i narażali swoje życie pomagając Żydom z chrześcijańskiej miłości do bliźniego. Tak samo uczynili Ulmowie w 1942 roku, miłosierni Samarytanie z Markowej, kiedy przyszło do nich ośmioro Żydów prosić o pomoc. Mimo biedy i ciągłego zagrożenia życia przez półtora roku ukrywali ich na strychu swojego zwykłego, małego domu.  Jak powiedział Józef: „to są ludzie, ja ich z domu nie wygonię”. Kierowali się wiarą, co potwierdza  podkreślony rozdział o Miłosiernym Samarytaninie w znalezionej biblii w domu Ulmów, gdzie Józef dopisał ołówkiem słowo: „tak”.  Tak powiedzieli Bogu. To że w swoim życiu kierowali się miłością do bliźniego wypływającą z ewangelii potwierdzają także słowa podkreślone w biblii z kazania na górze, w ewangelii Św. Marka w rozdziale 5, werset 46: „jeślibyście miłowali tych tylko, którzy was miłują, jakążbyście zapłatę mieli za to?” I zabrakło czterech miesięcy…

Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno 24 marca 1944 roku rozegrał się dramat. Do domu Ulmów wpadli Niemcy. Najpierw zabili Żydów, a potem przed dom wyprowadzili Wiktorię, Józefa wraz z płaczącymi dziećmi. Pierwsze strzały oddano do rodziców. W czasie męczeńskiej śmierci Wiktorii rozpoczął się poród ich wyczekiwanego siódmego dziecka. Rozległy się głośne krzyki, szloch i wołanie dzieci, ale rodziców już nie było. Wstrząsające! Po chwili narady niemiecki komendant kazał zastrzelić i dzieci. Wszyscy ginęli przez strzał w tył głowy, jedno dziecko dostało jeszcze jeden strzał w czoło. Zapadła głucha cisza. Po chwili Niemcy zaczęli się świetnie bawić przy alkoholu, splądrowali dom Ulmów, a ciała kazali zakopać. W jednym grobie leżeli Ulmowie a w drugim Żydzi. A pięć dni po egzekucji, pomimo zakazu Niemców, krewni i przyjaciele Ulmów przywieźli 4 drewniane trumny, wykopali ciała Ulmów, złożyli do trumien i pochowali na tym samym miejscu. Zanim złożono Wiktorię do trumny przekonano się, że była w ciąży. Z jej narządów rodnych wystawał główka i pierś dziecka. To milczący świadek męczeństwa. Potwierdziła, to również ekshumacja zwłok.

Na koniec ks. Witold wypowiedział serdecznie życzenia: „chrońmy życie, bądźmy jego świadkami. Rodzina, to jest uprzywilejowana i najbardziej bezpieczna przestrzeń, wspólnota. Życzę nam wszystkim, byśmy na wzór rodziny Ulmów troszczyli się o nasze relacje, więzi i atmosferę w naszych rodzinach.”

Po konferencji odbyło się nabożeństwo. Zawierzaliśmy nasze małżeństwa, rodziny, naszą wspólnotę Domowego Kościoła, cały Ruch Światło-Życie i sprawy naszej ojczyzny słowami litanii do Błogosławionych Józefa i Wiktorii wraz z siedmiorgiem dziećmi, męczenników, którzy byli z nami obecni w darze świętych relikwii, i którymi zostaliśmy pobłogosławieni na koniec nabożeństwa. Relikwiarz został przekazany naszej wspólnocie i będzie na stałe w kaplicy Domu Rekolekcyjnego Domowego Kościoła przy ulicy Jagiellońskiej 100 w Krościenku nad Dunajcem.

 Urzekły nas wezwania litanii, które przemawiały do serca i duszy przenikając je na wskroś. Ta modlitwa napełniła nas niesamowitą wdzięcznością za naszą wspólnotę małżeńską, rodziną, wspólnotę Domowego Kościoła, jednością ze wszystkimi pielgrzymami oraz miłością potrzebną na dalszy czas dla brata i siostry.

„Rozpoczyna się święty czas, czas Bożego nawiedzenia, czas w którym Pan do nas przychodzi,  najważniejszy czas tej pielgrzymki”. Słowa te wypowiedział  Biskup diecezji kaliskiej Damian Bryl, który przewodniczył Eucharystii. Mszę Świętą koncelebrowało wielu kapłanów posługujących w Domowym Kościele, co było wyrazem wielkiej miłości do naszej wspólnoty. Przed rozpoczęciem Mszy Świętej Ks. Damian Kwiatkowski, moderator krajowy DK, wyraził swoją radość z udziału w tym niezwykłym czasie zachęcając wszystkich do wspólnej modlitwy w jedności z całym Ruchem Światło-Życie, do wspólnego radowania się z uczestnictwa w duchowej uczcie.

Podczas homilii ks. biskup Damian Bryl podziękował za wierność pielgrzymowania do Sanktuarium Świętego Józefa, za dar wspólnej modlitwy. Przypomniał nam wszystkim, że dom Świętego Józefa w Kaliszu, to miejsce wołania, wytrwałego wołania i niepoddawania się w tym wołaniu. Św. Józef nigdy nie zostawia nas samych, jest z nami i nam pomaga w naszych dolach i niedolach. W każdych okolicznościach, warunkach i sytuacjach módlmy się do niego i wołajmy. Nie bójmy się wołać. I tak jak musi być przestrzeń na głośne wołanie, tak musi być też przestrzeń na słuchanie, na słuchanie ewangelii, tego co mówi Pan Jezus. A Pan mówi: „pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie”.  Dla Pana Jezusa wszyscy są ważni.  Pan Jezus dla wszystkich ma czas. Pozwólmy sobie na ten czas z Panem Jezusem. Pozwólmy na ten czas swoim dzieciom, swoim bliskim. Przyprowadzajmy ich do Pana Jezusa. Wspierajmy się i pomagajmy sobie nawzajem w trudach wychowania. Dzielmy doświadczeniem. Módlmy się za swoje dzieci. Módlmy się o wytrwałość i szukajmy sposobu, jak towarzyszyć swoim dzieciom. Bądźmy na ich drodze, wsłuchujmy się w to, co mówią, a dbając o relacje dajmy im swój czas. Warto się zastanowić, jaki obraz Pana Boga kreślimy naszym dzieciom swoim postępowaniem? Czy nasze życie jest spójne?

I sami mamy stawać się jak dzieci, aby wejść do Królestwa Bożego. Przed Bogiem mamy być jak dzieci, czyli:

– uznać moją zależność od Boga, jak dziecko jest zależne od rodzica, tak ja jestem zależny od Boga, bo mam życie, które dostałem od Boga, On jest moim rodzicem;

– doświadczyć bycia kochanym, zanim zacznę kochać muszę tej miłości doświadczyć, doświadczyć Bożej troski o mnie i przyjąć  tę miłość uznając, że Bóg mnie kocha, że kocha moje życie, że przychodzi ze swoją miłością przez wydarzenia Eucharystyczne, ale przychodzi i okazuje miłość też przez inne osoby;

– być szczerym, bo nie muszę przed Bogiem udawać, że jestem inny, przed Bogiem staję ze wszystkim co mam, co we mnie jest i widzę jak Bóg mnie kocha i mi towarzyszy, więc nie muszę się bać i mogę Bogu zaufać, bo Bogu na mnie zależy;

– to godzić się na wzrost, na dojrzewanie i tak jak dziecko potrzebuję wspólnoty i innych, aby wzrastać, tak i ja potrzebuję doświadczenia wspólnoty, bycia razem.

Dlatego, to wspólne pielgrzymowanie jest wyrazem wdzięczności wobec Boga-Ojca z wspólnotę Domowego Kościoła.

Przed błogosławieństwem w kaplicy cudownego obrazu Świętego Józefa para krajowa Małgorzata i Tomasz Kasprowiczowie wraz z moderatorem krajowym ks. Damianem Kwiatkowskim oraz biskupem diecezji kaliskiej Damianem Brylem, dokonali aktu zawierzenia małżeństw, rodzin oraz całego Domowego Kościoła Świętemu Józefowi.

 „Święty Józefie Tobie się zawierzamy”

Pragniemy podziękować wszystkim tym, którzy natrudzili się w przygotowywaniu tej niezapomnianej pielgrzymki. W szczególności dziękujemy ks. prałatowi Jackowi Plota, kustoszowi sanktuarium Św. Józefa w Kaliszu za otwarte serce i ręce dla naszej wspólnoty oraz troskę, abyśmy czuli się w tej świątyni ja u Ojca w domu. Czas spędzony u Świętego Józefa wraz z Błogosławioną rodziną Ulmów był wyjątkowy, a Błogosławieni małżonkowie Józef i Wiktoria w raz z siedmiorgiem dziećmi, zagościli nie tylko w naszych sercach, ale też w naszym domu, w wizerunku utrwalonym na obrazie.

Wioletta i Andrzej Jasińscy – para diecezjalna