Światowe Dni Młodzieży zapoczątkowane przez św. Jana Pawła II powstały z pragnienia spotkania. „Gdziekolwiek papież się pojawi wszędzie szuka młodzieży i wszędzie jest przez tę młodzież szukany”- jak to określił papież Polak. Twierdził, że młody człowiek poszukuje ostatecznie Chrystusa, który „wie co w człowieku się kryje” i daje mu prawdziwe odpowiedzi na wiele trudnych pytań. Odpowiedzi, które bywają wymagające, a takich właśnie młodzież paradoksalnie oczekuje.
Nie inaczej było podczas tegorocznych Dni Młodzieży przypadających na rok Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia w Krakowie- mieście polskich królów oraz miejsca, w którym Pan Jezus przekazał św. siostrze Faustynie swoje przesłanie Bożego Miłosierdzia.
Pierwsze spotkanie młodzieży z Ojcem Świętym, rozpoczęło się od chwili zadumy, wspomnienia zmarłego niedawno wolontariusza Macieja Szymona Cieśli. Nie tego spodziewały się tłumy zgromadzone na Franciszkańskiej 3. Cisza i modlitwa w skupieniu były swoistą odpowiedzią na zgiełk i chaos współczesnego świata, w którym tak bardzo zapomina się o śmierci, a ludzie w nim zatraceni idą przez życie tak jakby miało się ono nigdy nie skończyć. Papież dał nam wszystkim wtedy prostą naukę- żyjmy tak, abyśmy mogli spotkać się kiedyś w niebie. Wskazówka prosta, ale niesamowicie ważna, która powinna stać się receptą na życie każdego chrześcijanina. „A wy czyńcie Waszą powinność hałasujcie całą noc”- tak zakończył swoje wystąpienie papież Franciszek, zachęcając aby zgromadzeni tam, dawali świadectwo radości z bycia razem w Chrystusie. Na odpowiedz młodzieży nie trzeba było długo czekać, spełnili swoje zadanie :). Entuzjazmu podczas tych dni nie zabrakło. Na każdym kroku, w przeróżnych miejscach: na przystanku, w tramwaju, na Błoniach i w Brzegach, dało się słyszeć okrzyki i piosenki w przeróżnych językach. Grupy pozdrawiały się wzajemnie, ludzie spontanicznie nawiązywali znajomości i wymieniali uprzejme słowa. Nie nierzadko dołączałam do śpiewów zupełnie obcej mi grupy z drugiego końca świata. Radosne nastroje objawiały się w wielu zabawach i wspólnie śpiewanych piosenkach do późnej nocy. Częste było praktykowanie tradycji wymiany pamiątek i koszulek między sobą.
Doświadczyłam wtedy niesamowitej różnorodności obecnej w Kościele. Chrześcijanie pochodzący z rożnych krajów, posługujący się innymi językami, żyjącymi w odmiennych kulturach potrafili się zjednoczyć. Chociaż często nie rozumieliśmy się werbalnie, trudno zliczyć ciepłe gesty i szczere uśmiechy. Ponadto powszechna była postawa wzajemnej pomocy i zrozumienia- wszyscy czuli się odpowiedzialni za drugiego człowieka.
Szczególnie ta jedność była widoczna podczas Mszy Świętej na Brzegach w Campusie Misericordiae. Podczas wspólnej celebracji wszyscy byli zapatrzeni w Chrystusa i zasłuchani w Jego Słowo, które pomimo różnic między nami, dotykało nas szczególnie mocno. Papież podkreślił, że żyjemy po to, aby pozostawić po sobie ślad. A nie po to, aby uczynić ze swojego życia kanapę, która często jest mylona ze szczęściem. Te słowa dały mi do myślenia. Zrozumiałam, że Bóg stawia przed Nami- katolikami konkretne zadania, dawania siebie innym.
Mimo ogromnego terenu i milionów ludzi panowała atmosfera pełna modlitwy i skupienia. To były niepowtarzalne chwile, które zapamiętam na długo. Kościół jest jedynym miejscem, w którym możemy doświadczyć takiej jedności i miłości pomimo różnic. Cieszę się, że mogłam uczestniczyć w Światowych Dniach Młodzieży, święta młodości i Kościoła- wspólnoty wspólnot. Słowa tam usłyszane pozostaną na zawsze w mojej pamięci.
Jolanta Lejk