Co zrobić z Halloween?

dynie halloweeenPrzed nami czas prawdziwego zmagania się tradycji. Już za kilkanaście dni zaleją nas plastikowe dynie, upiorne maski i klubowe imprezy (mono)tematyczne, nakazujące wszystkim gościom przebranie się za żywego trupa. Krótko mówiąc, amerykańskie Halloween po polsku. Jak przebić się do powszechnej świadomości z ideą świętych obcowania?

Gdy walentynki zaczęły się robić popularne, to bodaj dominikanie jako pierwsi zaczęli organizować 14 lutego Msze św. dla zakochanych. Dlaczego nie „schrystianizować” Halloween?

Dzieci są „nakręcone” przez kulturę popularną: chcą chodzić, przebierać się, wołać „cukierek albo psikus”. Można im po prostu tego zabronić. A gdyby tak pójść w inną stronę?

Wyobraźcie sobie bandę dzieciaków, które wieczorem 31 października chodzą po domach poprzebierane za świętych i aniołów, niosąc świecącą dynię z wyciętym krzyżem, pukając do kolejnych drzwi ze słowami, że jak dostaną coś słodkiego to… obiecują modlitwę za domowników, a jak nie dostaną – to tym bardziej! (Tu konkurs na hasło równie proste i chwytliwe jak „treats or tricks”). Może to by była przeciwwaga? I może to by było znacznie skuteczniejsze niż „straszenie” tym, co złe? Coś jak Bal Wszystkich Świętych, tylko wyprowadzony na ulicę. Ewangelizacja, bądź co bądź; a już z pewnością Nowa Ewangelizacja.

Jaka była pierwotna geneza samej idei przebierania się za duchy? Celtowie wierzyli, że w czasie Samhain (święto końca lata i początku zimy, obchodzone w noc z 31 października na 1 listopada) duchy zmarłych, wszelkie upiory i demony mają możliwość pojawiania się na ziemi; był to jedyny taki moment w roku. Co więc sprytni Celtowie robili?

Po pierwsze: wygaszali domowe ogniska i paleniska, żeby ich domy wyglądały na puste i niegościnne, a złe moce nie miały ochoty do nich wejść. Po drugie: przebierali się. Były dwie tradycje przebierania. Starsza polegała na przywdziewaniu na siebie łachmanów i brudnych, zniszczonych ubrań. Skoro człowiek wyglądał jak nędzny włóczęga czy żebrak, to duchy nie miały ochoty go nawiedzać, bo po co? Obyczaj późniejszy zakładał przebieranie się za duchy i zjawy, aby te „prawdziwe” duchy i zjawy po przyjściu na ziemię zobaczyły, że jest ich tak wiele, że nie warto się tu wybierać.

Tak więc centralną ideą obchodzenia Samhain nie było czczenie złych mocy czy zapraszanie demonów, ale właśnie przeciwstawianie się i obrona przed nimi. Fakt, że w sposób dość specyficzny, ale jednak intencje były tu jednoznaczne, choć nie ulega wątpliwości, że czysto pogańskie. Dla usprawiedliwienia Celtów należałoby dodać, że w czasie, gdy obchodzili oni swoje święto, nie słychać jeszcze było o ewangelizacji ich części świata. A już na pewno nie o Nowej Ewangelizacji. (Nota bene, nazwa „Halloween” jest późniejsza i prawdopodobnie wywodzi się z chrześcijańskiego określenia „All Hallows’ E’en”, inaczej „All Hallows’ Eve”, czyli „wigilia Wszystkich Świętych”).

Nie zabraknie zapewne głosów oburzonych na tak lekkie traktowanie czegoś, co bywa ogłaszane realnym zagrożeniem duchowym. Należy jednak przypomnieć, że wiele symboli, dziś jednoznacznie łączonych z chrześcijaństwem i jego najważniejszymi świętami, było pierwotnie pogańskimi: od bożonarodzeniowej choinki począwszy, przez wielkanocne malowanie jajek po lany poniedziałek, żeby nie wspomnieć o przenoszeniu przez próg panny młodej.

Spróbujmy sobie wyobrazić rzymski świat początków chrześcijaństwa, pełen różnych kultów, niemal tak niebezpieczny i rozwiązły jak ten nam współczesny (historycy uważają, że o wiele bardziej!). W takim świecie żył św. Paweł, który pisał, że oprócz Boga jedynego nie ma żadnych bożków, więc spokojnie możemy jeść mięso im ofiarowane – chyba, że to może zgorszyć brata w wierze (por. 1Kor 8,1-13). W takim świecie żyli ludzie, którzy wymyślili, ze Boże Narodzenie najlepiej obchodzić w dniu przesilenia zimowego – i pogańskiego święta boga Mitry, niezwyciężonego Słońca (Sol Invictus), które pokonuje noc.

Zamiast się oburzać, obrażać, protestować, kontestować lub zapierać (niepotrzebne skreślić) – zróbmy coś „po naszemu”! Organizujmy noce Alleluja, Bale Wszystkich Świętych, chodźmy po domach z modlitwą zamiast z psikusami. Nauczmy dziennikarzy, że nie ma czegoś takiego, jak „święto zmarłych”. Przerabiajmy obce na swoje, pogańskie na chrześcijańskie, proponujmy coś pozytywnego!

Monika Jasina
Agnieszka Salamucha
Jan Halbersztat

Źródło: oaza.pl